Mam nadzieję, że na łamach „Prawda Jest Ciekawa” będzie kontynuowany temat zaniedbanych pomników. Problem jest bowiem poważny – mamy w Polsce potężne „lobby antypomnikowe”.
Działają w naszym kraju legalne stowarzyszenia domagające się np. usunięcia z centrum Wrocławia pomnika Bolesława Chrobrego.
Może działalność tę prowadzą za niemieckie pieniądze, może to przejaw innego zwyrodnienia, ale zjawisko to nie polega jedynie na samym braku troski o pamięć.
Zjawisko ma głębsze podłoże i większą skalę.
Przejawia się m.in. finansowaniem produkcji antypolskich filmów za pieniądze polskich podatników czy coraz większą obecnością antypolskich treści w programach nauczania języka polskiego i historii w polskich szkołach (coraz więcej w nich kpiny z „polskiej bohaterszczyzny”, generowania poczucia rzekomych win wobec mniejszości narodowych, przy pomijaniu znaczących polskich osiągnięć).
W każdym normalnym kraju działalność stowarzyszeń atakujących narodowe dziedzictwo byłaby skandalem wykluczającym z wszelkiej dyskusji. Za hańbę poczytywano by podanie komuś takiemu ręki. Podobnie nie do pomyślenia byłaby analogiczna działalność ministerstw kultury czy edukacji.
Do ważkich informacji podanych już w Państwa gazecie muszę dodać, że bardzo wiele ważnych faktów w ogóle w Polsce nie doczekało się upamiętnienia.
Takim niemal całkowicie zapomnianym faktem jest pierwszy obóz koncentracyjny III Rzeszy. Wbrew temu, co podają liczne źródła, powstał on we Wrocławiu – 12 marca 1933 r. Znajdował się na terenie zamkniętej fabryki, na rogu ulic Świeradowskiej i Bardzkiej. Działał tylko do późnej jesieni 1933, ale był miejscem uwięzienia m.in. Polaków. Dziś nie ma po tym obozie ani śladu. W jego miejscu wznosi się wzgórze, usypane z wrocławskich gruzów po roku 1945. Najmniejszy akcent nie przypomina tragedii, jaka tu miała miejsce.
Czy jest to tylko przejawem coraz większego braku troski o pamięć, czy też może nawet najmniejsza tablica pamiątkowa stałaby w sprzeczności z tak potężnie dziś forsowanym, sielankowym obrazem Wrocławia okresu międzywojennego?
Do kreowanego dziś, bardzo pochlebnego dla Niemców wizerunku tamtego Breslau może nie pasować to, że w żadnym innym mieście NSDAP nie uzyskiwało równie dobrego, wyborczego poparcia. To tu hitlerowcy zaczęli publicznie palić książki, tu kreślili plany wytarcia naszego kraju nie tylko z mapy, ale z historycznej pamięci. Tutejsi Polacy w pierwszej kolejności skazani byli na zagładę. Usilne budowanie obrazu „dobrych Niemców” nie powinno oznaczać zadeptywania fragmentów własnej historii.
Arkadiusz Miśkowski