Na ekrany kin wchodzi „Sierpniowe niebo” – pierwszy naprawdę godny polecenia film poświęcony walce o wolność, stoczonej w polskiej stolicy latem 1944 roku.
Przed jego twórcami piętrzono wszystkie możliwe trudności, stąd produkcja trwała kilka lat i dlatego dopiero teraz można zobaczyć m.in. ostatnią rolę Krzysztofa Kolbergera.
Historia, która wciąż żyje
Akcja filmu Ireneusza Dobrowolskiego toczy się w roku 1944 oraz w czasach nam współczesnych. Reżyser wykorzystał nigdy wcześniej niepokazywane fotografie walczącego miasta, które na naszych oczach płynnie przemieniają się w miejsca znane nie tylko warszawiakom. Podobnie ukazane są losy uczestników wydarzeń oraz żyjących przy tych samych ulicach ich dzieci i wnuków. Jeden z tych wątków przywodzi na myśl jakże trafną opinię, wyrażoną niedawno przez Roberta Radwańskiego. Dzisiejszy konflikt między trzecim pokoleniem UB a trzecim pokoleniem AK – zobaczyć możemy także w „Sierpniowym niebie”.
Bez mentorstwa
Większość filmów podejmujących tematy historyczne narzuca widzowi jednoznacznie określoną tezę. „Kanał” Wajdy jest projekcją rzekomej bezcelowości walki o wolność, bezsensu poniesionej ofiary, zagłady będącej następstwem politycznego błędu.
Kręcący właśnie „Miasto 44” Jan Komasa nieraz dał się poznać jako młodzieniec z dużymi brakami w elementarnej historycznej wiedzy. Z wywiadów z Komasą wynika, że reżyser największej superprodukcji polskiej kinematografii ostatnich lat tematu Powstania Warszawskiego nie zna i się nim nie interesuje. Jak wiele razy podkreślał – zajmuje go „uniwersalny problem totalnej katastrofy”. Oby katastrofą tą nie było też „Miasto 44” – zapowiadające się jako ociekające krwią widowisko, mające mieć premierę w przyszłym roku. W przeciwieństwie do „Kanału” czy „Miasta 44” film Dobrowolskiego nie narzuca widzowi żadnej oceny Powstania Warszawskiego.
Sztafeta pamięci
Być może tym, co w „Sierpniowym niebie” najważniejsze, jest nakaz obowiązku pamięci o tych, którzy w imię wolności także naszych pokoleń – zdecydowani byli ponieść każdą ofiarę.
Współcześni bohaterowie „Sierpniowego nieba” to ludzie młodzi, często ubrani w sposób mogący bulwersować starsze pokolenie i słuchający takiej muzyki, która weteranów może irytować. Jednak pomimo wszystkich dzielących generacje różnic młodzi buntownicy chłoną każdy okruch powstańczej tradycji. Są też gotowi stanąć murem w obronie czci należnej bohaterom i prawdy o ponadpokoleniowych wartościach. „Sierpniowe niebo” pokazuje, że można być żarliwym polskim patriotą, będąc zarazem otwartym na świat Europejczykiem. Użytkowanie najnowocześniejszych technologii i odrobina kontrkulturowych skłonności nie musi stać w sprzeczności z tym, co nadrzędne – pieczołowitym pielęgnowaniem polskiej tradycji, szacunkiem dla uniwersalnych wartości, wolą życia dla ojczystego kraju.
Trudno wskazać film, który tak bardzo byłby godny polecenia i sędziwym kombatantom, i gimnazjalistom. Żołnierz Batalionu „Parasol” Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf” stwierdził, że jest to najlepszy film, jaki w swoim życiu oglądał. Trudno też sobie wyobrazić film bardziej godny polecenia wszystkim młodym Polakom
Komentarze