Nasz pogląd jest jasny: im szybciej przerwiemy złodziejski proceder OFE, tym dla Polski i Polaków lepiej. Dlaczego złodziejski? Pisaliśmy o tym wielokrotnie (patrz np. GO nr 41). Krótko mówiąc: ten proceder prowadzi do przepływu pieniędzy od zwykłych pracujących ludzi do górnej warstwy finansistów, graczy giełdowych i międzynarodowych spekulantów. Tak to działa. Niezależnie od zamiaru projektodawców, którym co najmniej można zarzucić lekkomyślność. Już obecne społeczne i gospodarcze szkody realizowania OFE są wielkie. Niemożliwe do odrobienia. Pozostawienie tego w obecnej lub lekko zmodyfikowanej formie doprowadzi do katastrofy.
Mówi o tym w wywiadzie dla elitarnego miesięcznika biznesowego „Forbes” (09.2013) Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej, były zwolennik OFE. Nie nazywa tej ekonomicznej niesprawiedliwości, na którą tu wskazujemy, tego zbójeckiego Janosikowanie na odwrót: brać biednym, dawać bogatym. Ale mówi wprost: „OFE psuje rynek”. I wyjaśnia:
„To całkowicie nierynkowy sposób alokacji kapitału. Składki są daniną publiczną kierowaną jedynie na wybrane rynki, np. rynek akcji na GPW. Niczym nie różni się to od sytuacji, gdy w gospodarce centralnie planowanej przeznaczano fundusze np. na budowę Huty Katowice i je marnowano. Tymczasem dzięki pieniądzom z OFE przeprowadzono wiele debiutów giełdowych, które inaczej nie doszłyby do skutku, bo byłyby nieopłacalne dla inwestorów. Fundusze emerytalne generują olbrzymi popyt na akcje, które z tego powodu są przewartościowane, co wypycha inwestorów na inne rynki. Czy normalna jest giełda, gdzie w niektórych spółkach OFE mają 30-40 proc. udziałów? I jak byłyby wyceniane akcje tych spółek, gdyby nie było OFE?”.
Zauważmy krytycznie, że nawet po marnotrawnej budowie Huty Katowice zostawała huta. Co zostaje po marnotrawnym inwestowaniu w OFE? Grubsze portfele nielicznych giełdziarzy.
Nie będzie szczęśliwych emerytów w upadłym kraju
Grabowski przestrzega, że dziś już jest ostatni dzwonek i że „destabilizacja finansów państwa wpływa na rynki finansowe. Nie można sobie wyobrazić szczęśliwych emerytów pobierających emerytury z funduszy kapitałowych w zbankrutowanym państwie, bo nie będzie dużych, stabilnych wycen instrumentów finansowych w gospodarce, w której finanse publiczne są chore”.
Grabowski wskazuje tu problem powszechnie ignorowany. Większość indywidualistycznie nastawiona myśli, że „każdy sobie rzepkę skrobie”, że sami i tylko sami jesteśmy odpowiedzialni za swój los. A przecież w zbiorowości, która „wypada z gry”, tylko naprawdę nielicznym może powodzić się dobrze.
Mówi ekspert: „Istnienie filaru kapitałowego nie zmniejsza presji na finanse publiczne – bo gdy emerytury z częścią OFE-owską okażą się zbyt niskie, państwo będzie musiało do nich dopłacać. Przykład Chile pokazuje, że nawet 100-procentowy filar kapitałowy nie gwarantuje bezpieczeństwa wpłat. Tam aż 60 proc. emerytów nie wypracowało sobie nawet minimalnej emerytury i jest na garnuszku państwa.”
Autor tłumaczy, że wokół OFE koncentrują się interesy właścicieli spółek giełdowych, banków inwestycyjnych, analityków i maklerów giełdowych, inwestorów instytucjonalnych, nawet zwykłych graczy i nabywców akcji i obligacji. To potężne środowiska. Można by jeszcze dołożyć polityków, dziennikarzy i media, które Polaków w ten pasztet wrobiły.
W „Rz” (29.08.2013) w artykule „Państwo na ruchomych piaskach” Mariusz Ziomecki w obronie OFE przywołuje argument stabilności i wiarygodność państwa. W ogóle nie rozważa konsekwencji społecznych, ekonomicznych, nie bilansuje zysków i strat, nie podaje żadnego racjonalnego argumentu za OFE.
Jedynie taki, że wprowadziło je państwo, któremu ludzie zaufali, a ono nie może pozbywać się tego zaufania. Redaktor Ziomecki przywołuje szeroko amerykańskie przykłady tamtejszej rzetelności państwa względem obywateli. Na koniec parafrazuje słynny slogan Billa Clintona: „Wiarygodność głupcy”.
Aż się prosi, żeby przywołać znaną sentencję Poety: „Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi”.
red.