Radziecki wynalazek tzw. psychuszek jest – okazuje się – wiecznie żywy. Nie tylko w Rosji, także w Polsce. Oto najnowszy skandal w uniwersyteckim mieście Krakowie.
Dr Zbigniew Kękuś, ekonomista z Krakowa, były menedżer bankowy, ponad 10 lat temu wszedł w konflikt z sędziami krakowskimi i eks-Rzecznikiem Praw Obywatelskich profesorem Andrzejem Zollem oraz jego żoną adwokatką.
Sędziów krytykował za orzeczenia sądowe, utrudniające mu kontakt z synami i leczenie jednego z nich podczas procesu rozwodowego, adwokatkę Wiesławę Zoll za wnioski zmierzające do ograniczania jego praw rodzicielskich, byłego RPO – za bezczynność wobec naruszania praw małoletniego syna Kękusia do właściwego leczenia i rehabilitacji, które mógł mu zapewnić wyłącznie ojciec.
Historię sądowych perypetii Z. Kękusia wraz z jego pismami interwencyjnymi do różnych organów władzy opublikowało na swojej stronie internetowej Stowarzyszenie Obrony Praw Ojca. Sędziowie oraz państwo Zollowie poczuli się tym urażeni. Prawnicy zawiadomili prokuraturę, a ta wniosła w 2006 r. do sądu akt oskarżenia przeciwko Z. Kękusiowi, zarzucając mu popełnienie przestępstw znieważenia i zniesławienia sędziów, urzędu RPO w osobie Andrzeja Zolla oraz zniesławienie adwokatki Wiesławy Zoll. Przestępstwa te miały być popełnione za pomocą środka masowego komunikowania, tj. Internetu. Kękusiowi zarzucono też rozpowszechnianie wiadomości z rozpraw sądowych, prowadzonych z wyłączeniem jawności. Z. Kękuś został skazany za powyższe czyny, pomimo tego, że to nie on zamieszczał krytykę wyżej wymienionych funkcjonariuszy w Internecie,
Już po wniesieniu aktu oskarżenia do sądu Z. Kękuś stracił pracę dyrektora wysokiego szczebla w ING Banku Śląskim SA. Wyrok skazujący jeszcze bardziej pogorszył jego sytuację. Z tego powodu podejmował on liczne próby podważenia błędnego wyroku.
Po czterech latach Sąd Okręgowy w Rzeszowie wznowił częściowo sprawę z powodu sprzeczności zapadłego wyroku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11.10.2006 r. sygn. P3/06, na mocy którego niedopuszczalne było ściganie przez prokuraturę za znieważenie funkcjonariuszy publicznych, do którego doszło nie podczas wykonywania przez nich czynności służbowych. Po kilkunastodniowej głodówce protestacyjnej Kękusia na schodach Prokuratury Generalnej w Warszawie wniesiono też kasację od czynów zniesławienia.
W 2012 r. Sąd Najwyższy wydał wyrok, w którym uchylił wyrok skazujący Kękusia, wznowił sprawę oraz przekazał ją Sądowi Rejonowemu w Dębicy do ponownego rozpatrzenia.
Sędzia Beata Stój, prezes Sądu Rejonowego w Dębicy, dysponując materiałem dowodowym, z którego wynikało, że to nie Kękuś zamieszczał materiały nt. sędziów i małżeństwa Zollów w Internecie, zamiast uniewinnić go, przyjęła zaskakującą metodę badania sprawy. Mianowicie wydawała postanowienia o poddaniu oskarżonego badaniom psychiatrycznym. Kękuś domagał się prowadzenia przewodu sądowego pod względem merytorycznym, a sędzia upierała przy tym, że musi on być najpierw zdiagnozowany na okoliczność poczytalności. Widocznie – jej zdaniem – ten, kto krytykuje sędziów, musi być chory psychicznie.
W międzyczasie Andrzej i Wiesława Zollowie ponownie zaczęli się domagać ścigania Z. Kękusia przez prokuraturę, tym razem z powodu domniemanego zniesławiania i znieważania ich w skargach kierowanych przez niego do władz po roku 2007. Śledztwo, które wszczęła prokuratura, budziło wątpliwości, gdyż Zollom przysługiwało tylko prywatne oskarżenie w tej sprawie, a prokuratura, występując w ich zastępstwie, nie przedstawiła przekonujących dowodów na istnienie interesu społecznego dla ścigania z urzędu. W tej sprawie śledztwo także de facto rozpoczęto od zmuszania Z. Kękusia do poddania się przez niego badaniom psychiatrycznym.
Psychiatrzy w akcji
W dniu 5 maja br. Zbigniew Kękuś został zatrzymany na 48 godzin na podstawie postanowienia sędzi Beaty Stój z Sądu Rejonowego w Dębicy i doprowadzony przymusowo w dniu 7 maja na badania psychiatryczne. Odmówił poddania się im, oświadczając, że nie popełnił zarzucanych mu czynów, a na mocy art. 203 kpk nie musi się poddawać badaniom, gdyż nawet, gdyby takie czyny popełnił, czegoo nie było i co już zostało przez niego dowiedzione, nie grozi mu za nie kara więzienia.
Psychiatrzy jednakże – Mariusz Patla i Katarzyna Bilska-Zaręba z aresztu na ul. Montelupich w Krakowie – zasugerowali w sporządzonej przez siebie opinii, pomimo że rozmowa z Kękusiem trwała tylko kilka minut, że może on być psychotykiem i wystąpili o jego miesięczną obserwację psychiatryczną w zamkniętym zakładzie.
16 października Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy Wydział IX Karny w osobie sędzi Katarzyny Kaczmary, (sygn. akt IX Kp 300/14/K) na tajnym posiedzeniu zasądził miesięczną obserwację psychiatryczną Z. Kękusia.
Wniosek o obserwację złożył prokurator Bartłomiej Legutko z Prokuratury Rejonowej Kraków Krowodrza.
Stało się to możliwe z powodu pechowego zdarzenia podczas zatrzymania Kękusia w dniu 5 maja. Gdy wyskakiwał on z radiowozu (ze skutymi rękami), potknął się i przypadkowo przewrócił się na policjanta. Wymiar sprawiedliwości natychmiast wykorzystał ten pretekst. Kękusiowi prokuratura postawiła nowe zarzuty, mianowicie rzekomego usiłowania uwolnienia się poprzez użycie przemocy wobec policjantów,. Istotne jest, że przestępstwo usiłowania samouwolnienia się jest zagrożone karą bezwzględnego więzienia.
Zgodnie z oświadczeniem Kękusia zarzuty są oparte na absurdalnych, wzajemnie sprzecznych zeznaniach policjantów. Ponadto nie miał on żadnego motywu, by „samouwalniać się”, gdyż po maksymalnie 48 godzinach zatrzymania musiał być przecież – zgodnie z przepisami - zwolniony przez policję. Sąd nie przeprowadził jednak żadnej weryfikacji zeznań policjantów – mimo złożonych przez Kękusia wniosków dowodowych - i a priori uznał wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez niego przestępczego czynu.
Wariat, bo skarży się na władze
Sędzia Kaczmara uznała też bezkrytycznie, a może wprost tendencyjnie, że opinia psychiatrów jest wiarygodna, mimo że opiniodawcy „nie pamiętali” żadnych konkretów na okoliczność wątpliwości co do poczytalności Z. Kękusia (np. twierdzili oni, że taką okolicznością są krytyczne pisma interwencyjne wysyłane przez Kękusia do organów państwa, choć nie umieli wskazać, co w tych pismach jest przejawem „choroby”).
Postanowienie sędzi wydane podczas tak wątpliwie prowadzonego posiedzenia sądowego nie jest prawomocne. Jeśli Sąd Okręgowy w Krakowie podtrzyma je, Zbigniew Kękuś trafi na obserwację do szpitala psychiatrycznego na oddziale zamkniętym, być może razem z gangsterami dopuszczającymi się rozbojów i zabójcami. Będzie tam mógł być przetrzymywany przez miesiąc.
Nie sposób ustrzec się wrażenia, że mamy do czynienia z celowo nierzetelnym postępowaniem prokuratorsko-sądowym, ewidentnie przeprowadzanym w tym celu, aby przypisać Z. Kękusiowi tzw. „żółte papiery”, pozbawić go wiarygodności publicznej, a przy okazji pokazać reszcie społeczeństwa, że z władzą się nie zadziera.
Takie przypadki, jak opisany powyżej, nie są rzadkie w praktyce wymiaru sprawiedliwości w „wolnej” Polsce. Gwarancje konstytucyjne praw obywatelskich są niejednokrotnie tylko gwarancjami papierowymi. Nie powinniśmy tego akceptować.
Krystyna Górzyńska